CMP planuje we wrześniu br. otwarcie wystawy o udziale strażaków w wojnie z bolszewicką Rosją w 1920 roku. Z analizy materiałów źródłowych wyłania się obraz bardzo dużego zaangażowania strażaków w konflikt zbrojny. Przykładowo, do Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera wstąpił cały zarząd Związku Floriańskiego. Jednym z nich był Konstanty Wysznacki – członek kolegium redakcyjnego „Przeglądu Pożarniczego”.
Udział w przemarszach wojskowych był okazją do poczynienia obserwacji pożarnictwa kresowego. Wysznacki, stacjonujący czasowo w Krzemieńcu na Wołyniu opisał tamtejszą straż ogniową.
Oto kilka faktów: straż ogniowa składała się z 6 stałych funkcjonariuszy opłacanych przez miasto. Naczelnikiem straży był jednocześnie sekretarz miejski. Straż nie była formacją ochotniczą. Pomoc w gaszeniu pożarów spoczywała na ludności cywilnej.
W Krzemieńcu znajdowała się murowana strażnica z podwórzem i stajnią dla 10 koni. Na stałe przebywały dwa konie, reszta pozostawała do dyspozycji władz miasta. W 1920 r., czyli w chwili sporządzania opisu, większość koni strażackich zarekwirowało wojsko.
Straż pożarna w Krzemieńcu posiadała 1 sikawkę na wózku, 1 zamocowaną na stałe na wozie konnym i 1 dużą czterokołową. Strażacy zaopatrywali się w wodę w rzece Ikwa. Na wyposażeniu było 20 metrów węży, które Wysznacki określił jako dobre, natomiast węże ssawne określił jako wymagające naprawy lub wymiany. Straż przewoziła wodę w dwóch beczkach żelaznych i dwóch drewnianych. Problem stanowił górzysty teren. Wysznacki odnotował również jeden wóz rekwizytowy wyposażony w bosaki, drabinę przystawną i mechaniczną. Według jego informacji, pożary wybuchały tylko kilka razy w roku.